niedziela, 6 kwietnia 2014

"Igrzyska śmierci" Suzanne Collins


     Świat przyszłości w którym ludzie żyją w podzielonym na 12 dystryktów kraju, w którym jeden jest biedniejszy od kolejnego.  Raz w roku organizowane są tu tzw. „Głodowe igrzyska” do których wybierane są po dwie osoby z każdego dystryktu  -  chłopiec  i dziewczyna - którzy na arenie będą walczyć o przetrwanie.  Igrzyska organizuje prezydent Snow, by pokazać, że Kapitol to władza której trzeba się podporządkować. To również pewnego rodzaju kara za to, że 70 lat wcześniej 13-sty dystrykt wypowiedział wojnę , przez co został zmieciony z powierzchni ziemi. To nauczka na przyszłość dzięki której prezydent sieje strach wśród ludu i trzyma go w ryzach. Główną bohaterkę Katniss Everdeen poznajemy w dniu otwarcia 75 Głodowych Igrzysk. To młoda dziewczyna, która po śmierci ojca w katastrofie kopalni zajęła się utrzymaniem rodziny – matki i młodszej siostry. To ona występuje po dodatkowe racje żywnościowe zdając sobie sprawę z konsekwencji jakie ta decyzja niesie, mianowicie zwielokrotnioną możliwością wybrania Jej jako reprezentanta swojego dystryktu na Igrzyskach. To ona wymyka się do lasu na polowanie by wspomóc rodzinę i to ona w końcu zastępuję swoją siostrę Prim na rzeczonych Igrzyskach. Nad życie kocha swoją młodszą siostrę i zrobi wszystko, by uchronić Ją przed wszelkim złem jaki los może Jej zgotować.  Trafia tam razem z Peetą Mellarkiem – chłopakiem który niegdyś uratował Jej życie, a który jest w Kat zakochany. To syn piekarza, mający smykałkę do prac plastycznych, która pewnego dnia może ocalić Mu życie. Co jednak z Galem , najlepszym przyjacielem głównej bohaterki którego zostawiła w domu? Chłopakiem chodzącym własnymi ścieżkami tak jak Kat, Jej towarzyszem podczas polowań i powiernikiem, któremu również nie jest obojętna? Co czuje Katniss i jak wybrnie z igrzysk? Zginie Ona, czy może Peeta z którym łączą Ją coraz bliższe więzi? Jak odnaleźć się na arenie, na której każdy tylko czeka by Cię dopaść i zabić, a Ty nawet nie masz się czym bronić? Jak poradzić sobie w dzikiej głuszy, gdy brakuje Ci nie tylko broni do odparowania ataku, ale także tak podstawowych rzeczy jak jedzenie, leki, czy nawet świeża woda, a każdy kolejny skrawek terenu może być najeżony pułapkami pozostawionymi tu przez organizatorów? Jak strzelić z łuku do kogoś, kogo się zna i lubi? I jak przeżyć śmierć takiej osoby? Nasza bohaterka musi odnaleźć się w tych i wielu innych trudnych sytuacjach których doświadcza, a jest Jej tym trudniej, że jest urodzoną buntowniczką, której trudno komukolwiek się podporządkować. Czego możemy spodziewać się na arenie? Tak naprawdę wszystkiego, trującego gazu, szalonych zwierząt, trzęsień ziemi – nigdy nie wiadomo co organizatorom w danej chwili przyjdzie do głowy. Akcja pędzi na łeb na szyję do tego stopnia, że oddech możemy choć trochę złapać, gdy przechodzimy do kolejnego rozdziału, ale i to nie do końca, bo każdy kończy się tak, że chce się czytać następny i następny, aż do końca książki. A co nas czeka na samym końcu? Nic nie zdradzę, powiem tylko że sytuacja zagęszcza się na tyle, że nikt nie będzie już bezpieczny. 

 
     Czytałam tę książkę w tempie ekspresowym, mimo, że wzbraniałam się przed nią, tak jak swego czasu przed „Zmierzchem” Meyer - znowu z powodu rozgłosu jaki ze sobą niosła. Teraz jednak tego nie żałuję. Wciągnęła mnie do tego stopnia, że trzeci tom pt. „Kosogłos” musiałam sobie autentycznie dawkować, żeby przyjemność z czytania trwała dłużej, i bym nie musiała jeszcze rozstawać się z bohaterami tej historii. Pomysł na fabułę moim zdaniem genialny, a akcja wręcz pędzi na łeb na szyję nie zważając na to, że czytelnik jeszcze nie wyszedł z szoku po ostatnich wydarzeniach, a już próbuje odnaleźć się w nowej sytuacji. Chylę więc czoła przed panią Collins. Bohaterowie nie są jakoś bardzo skomplikowani, ale tak tajemniczy i zmienni, że w pewnym momencie sami nie wiemy – to wróg, czy przyjaciel? Przyznaję jednak, że czytało mi się ją świetnie i szczerze żałuję, że to już koniec historii. Żałuję też jeszcze jednego -  że nie zakończyła się po mojej myśli, choć może z drugiej strony to lepiej patrząc na rozterki jakie miałam odnośnie bohaterów?  Czytałam tę trylogię z taką samą frajdą jak sagę „Zmierzch” i nie wątpię, że będę do niej wracała, zwłaszcza, że zakończenie sprawiło, iż nieźle się popłakałam, a to nie zdarza mi się ostatnio zbyt często podczas lektury. Za każdym razem, gdy musiałam przerwać czytanie z jakiegoś powodu, nie potrafiłam przestać o niej myśleć, ciągle zastanawiałam się co się dzieje z bohaterami, jak wybrną z danej sytuacji, lub miałam wręcz ochotę do nich dołączyć i powiedzieć jakie niebezpieczeństwo na nich czyha. Ale nie mogłam. A teraz siedzę lekko otępiała po zakończeniu trylogii i próbuję odnaleźć się w rzeczywistości ciągle myśląc o Katniss, Peecie i tym co przeżyli i jak bardzo ich te doświadczenia zmieniły…

niedziela, 3 marca 2013

"Pięćdziesiąt twarzy Greya" - E.L.James

     Ostatnimi czasy świat oszalał na punkcie książek z wątkiem erotycznym, co zapoczątkowało wydanie książki E.L. James pt. "Pięćdziesiąt twarzy Greya". Z początku sceptycznie podchodziłam do tej książki, jak do każdej wokół której robiło się tyle szumu, w końcu jednak zdecydowałam się sprawdzić co też w trawie piszczy.
     Christian Grey to biznesmen przez duże "B". Nie znosi sprzeciwu, jest horrendalnie bogaty i wszystko zawsze dopięte ma na przysłowiowy "ostatni guzik" - w każdym razie przynajmniej do czasu, gdy w Jego biurze pojawia się młodziutka Anastasia Steele, która ma z Nim przeprowadzić wywiad. Dziewczyna jest Jego zupełnym przeciwieństwem, nie tylko finansowym. Młoda, trochę fajtłapowata i nie obyta jeszcze do końca w świecie, dostaje od Christiana propozycję - podpiszemy umowę, zostań moją uległą, śpij ze mną, spełnij moje fantazje erotyczne, pozwól mi Cię ubierać i rozpieszczać w zamian za całkowite do mnie posłuszeństwo, a pokażę Ci świat jakiego dotąd nie znałaś. I cóż ma na to odpowiedzieć nasza bohaterka? Mimo swojego seksualnego braku doświadczenia - zgadza się, choć sama również stawia pewne warunki. Tak tak, zero kneblowania Christian! :) Pierwszy tom upływa nam więc na wzajemnym poznawaniu i docieraniu się głównych bohaterów, ale jest to również początek ku rozwikłaniu tajemnicy trudnego charakteru Christiana i Jego chęci rządzenia wszystkim i wszystkimi, a więc przede wszystkim pełnienia kontroli nad Aną. Książka ta jest również pełna humoru. Ana bardzo często popełnia różne gafy, a Jej wewnętrzne dialogi i zachowania Jej "wewnętrznej bogini" która często tańczy, śpiewa lub zachowuje się zupełnie inaczej niż w danej chwili powinno się zachowywać potrafi zapewnić niezłą dawkę śmiechu. Charakterystycznym motywem cyklu staje się też oczywiście zagryzanie wargi przez główną bohaterkę, co naszego bohatera przyprawia co najmniej o zawrót głowy.
     Drugi tom czyli "Ciemniejsza strona Greya" to już nie tylko relacje między bohaterami czy sam seks, ale również wątek kryminalny. Nad bohaterami ciążą burzowe chmury, ktoś bowiem czyha na ich życie - nagła awaria helikoptera Christiana, włamania i śledzenie. Ale któż mógłby chcieć ich skrzywdzić?
     Tom trzeci - "Nowe oblicze Greya" jest moim zdaniem jednak najsłabszy - ale tak to już zwykle bywa (w każdym razie ja tak zwykle mam). Zmiana polega na tym, że jak mogliśmy przypuszczać Ana i Christian są w sobie szaleńczo zakochani, no i Ana nie jest już tak uległa i posłuszna jak mogłoby się wydawać, też potrafi pokazać pazurki i postawić na swoim. Inna sprawa czy akurat tego chce, czy nie.
     Trylogia ta od początku tak wyczekiwana przez czytelników budzi spore kontrowersje. Jedni ją pokochali inni znienawidzili odkąd tylko pojawiła się na rynku, i powtarzają "Jak można to czytać? Co w tym takiego fajnego?" Jako księgarz często się z takimi reakcjami spotykam, co jednak mogę na to powiedzieć? Przede wszystkim tę książkę czyta się lekko. To nie tomisko, które trzeba czytać z przypisami czy słownikiem by cokolwiek zrozumieć. Została napisana pod zwykłych, szarych ludzi (bez obrazy dla nikogo) krążących między domem, a pracą. Plusem jest też humor jaki się ze stron tych książek przebija, a który dodaje lekturze lekkości. Poza tym, "Pięćdziesiąt twarzy Greya" miało być fan fickiem do "Zmierzchu" Stephanie Meyer, nie dziwi więc fakt podobieństwa Any do Belli. No i chyba sprawa najważniejsza. Cała ta trylogia to erotyk, historia o której marzy większość kobiet, (a do których niewiele kobiet się przyzna). W końcu Christian pokazany jest tu jako ideał faceta w którego ramionach każda z kobiet mogłaby się skryć i dodatkowo dzięki temu nadać swojemu życiu nieco pikanterii, a i z Aną wiele kobiet mogłoby się utożsamić.
     Co więc przyciąga nas do tej książki? Seks? Zabawy, którym mało która odważy się oddać w swojej sypialni? Być może. Przede wszystkim jednak jest to chyba możliwość zakosztowania tego, na co nie mamy odwagi - choćby i na kartach powieści oczami głównej bohaterki. Która z nas bowiem nie lubi czasem poczuć wypieków na twarzy? :)
     Mimo iż nie jest to literatura wysokich lotów - według mnie zasługuje na duży plus.

piątek, 28 grudnia 2012

"Idealna rodzina" Pam Lewis

Co byście zrobili, gdyby okazało się, że wasza młodsza siostra umarła dosłownie chwilę po tym, jak odjechaliście sprzed Jej domu? William, bohater książki Pam Lewis jest właśnie w takiej sytuacji. Gdy dowiaduje się, że jego siostra Pony utonęła w jeziorze osierocając synka - nie może w to uwierzyć. Mimo że cała rodzina przyjmuje do wiadomości, że ta śmierć to nieszczęśliwy wypadek, William tę informację neguje. Uważa że ktoś musiał skrzywdzić Jego młodszą siostrzyczkę. Pytanie tylko, kto mógł to zrobić? Mężczyzna na własną rękę poszukuje sprawcy, i w końcu odkrywa że w dniu gdy Pony zginęła, w Jej domu był ktoś jeszcze. W tym momencie akcja nabiera tempa. Cała rodzina próbuję zatuszować sprawę, ale William Cartetet nie spoczywa na laurach. Przypadkowo od swojej siostry dowiaduje się, że nie jest prawdziwym synem swojego ojca, a żeby tych rewelacji było mało - ma brata, którego matka zostawiła z jego biologicznym ojcem. Czemu to zrobiła? I jaki związek ma to ze śmiercią dziewczyny?
Muszę przyznać że czytałam tę książkę z wypiekami na twarzy i po raz pierwszy od dawna sama starałam się rozwikłać tę zagadkę. Chwilami czułam się wręcz, jak gdybym oglądała Kryminalne zagadki Las Vegas. To naprawdę wciąga! Wartka akcja, dobrze przedstawieni bohaterowie, fabuła nie za prosta i jednocześnie niezbyt zawiła. Jak dla mnie zdecydowanie lektura na plus. Czytało mi się tę książkę tak dobrze jak "Potem" Rosamund Lupton, a muszę przyznać ze ostatnio jestem dość wybredną czytelniczką. :)

"Mąż z ogłoszenia" Jane Graves

     Tak wiem, trochę się opuściłam z pisaniem, za to z czytaniem idę jak burza! Już myślałam, że moje wyzwanie czytelnicze "52 książki" weźmie w łeb, a tu proszę, już mam na koncie 54 i kolejną w drodze. A do końca roku jeszcze 3 dni! :D
     Jedną z ostatnich książek które teraz czytałam był "Mąż z ogłoszenia" Jane Graves. Jest to historia Alison, kobiety po trzydziestce, której największym marzeniem jest założenie rodziny. Niestety ma ona w życiu pecha: albo trafia na geja - o czym dowiaduje się dopiero po kilkunastu ładnych randkach, albo facet z którym jest obecnie zamiast pierścionka zaręczynowego proponuje Jej...trójkąt z Jej własną koleżanką! Tego Alison ma już dość i postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. No...może niezupełnie w swoje. Biedaczka jest już tak zdesperowana, że wynajmuje swatkę, która ma znaleźć Jej męża. Kiedy jednak okazuje się, że swatką ma być mężczyzna...oj sprawy nieźle się komplikują. Kolejne nieudane randki i pokładane nadzieje, a także mnóstwo poczucia humoru i wylanych łez. Bohaterka ma sporo kompleksów i nie wierzy by ktoś pokochał ją taką, jaka jest naprawdę. Ma dobre serce, widać to najlepiej po tym jak opiekuje się swoimi trzema przygarniętymi kotami. I wierzy w ludzi. Choćby nie wiadomo jak ją zranili, pokłada w nich kolejne nadzieje, i darzy niekończącym się kredytem zaufania. Naiwna? Być może. Moim zdaniem ma jednak w sobie coś takiego, co sprawia, że wcale za naiwną Jej nie brałam. Wręcz przeciwnie, żałowałam, że ciągle życie stawia Jej kłody pod nogi. To dziewczyna, która jak coś zacznie to doprowadzi to do końca, jest ambitna i pracowita, na życie patrzy głównie przez różowe okulary - z wyjątkiem braku faceta oczywiście.
     A ile się uśmiałam czytając tę książkę! Ileż to współpasażerów się na mnie w autobusie wtedy patrzyło - aż żałuję że nie mogłam tego jakoś utrwalić :D Moim zdaniem to świetna książka, przy której możemy się spokojnie zrelaksować, mimo, że nie będzie to raczej jedna z tych pozycji, które na długo zapadają w pamięć. :)

piątek, 30 listopada 2012

"Amandine" Marlena de Blasi

Dość długo krążyłam wokół tej książki zastanawiając się, czy warto ją przeczytać. Przyznam, że z góry zaszufladkowałam tę autorkę i Jej książki do tej samej kategorii, co wydaną do tej pory literaturę w klimatach toskańskich. Jakże się jednak miło rozczarowałam!
Od samego początku, nim jeszcze zaczęłam czytać zaintrygował mnie tytuł. Okazało się jednak, że Amandine to imię głównej bohaterki - wnuczki hrabiny Czartoryskiej, która rodzi się z wadą serca i zaraz po urodzeniu, w tajemnicy przed swoją mamą zostaje oddana na wychowanie do francuskiego klasztoru w Montpellier. Dziewczynką opiekuje się Solange - młoda dziewczyna mająca przywileje świeckiej zakonnicy. Wszyscy kochają małą i nieba by Jej przychylili z wyjątkiem matki przełożonej, która widzi w dziewczynce wcielenie samego diabła i której los jest kompletnie obojętny. Dziewczynka jest bardzo inteligentna jak na swój wiek i już gdy ma 7 lat zachowuje się jak dorosła kobieta, co przejawia się głównie w Jej skrytości i przemilczaniu tego, co Ją boli, cierpliwemu znoszeniu niedogodności i złośliwości innych ludzi.
Książka podzielona została na 8 części. Pierwsza opisuje lata 1931-1939 od momentu narodzin dziewczynki, aż do chwili, gdy Solange postanawia zabrać Ją do swojej rodziny, widząc, że w klasztorze Amandine coraz gorzej się czuje. Kolejne części, to naprzemiennie historia naszej małej bohaterki - próba zabicia Jej przez pomocnicę matki przełożonej, tułaczka z Solange przez okupowaną Francję, zawieranie nowych przyjaźni, a także historia życia hrabiny Czartoryskiej i Jej córki Angeliki - matki małej Amandine.
Muszę przyznać, że czytało mi się tę książkę bardzo dobrze i bardzo szybko. Historia wciągająca, choć miałam nadzieję na zupełnie inne zakończenie. Jak zawsze zresztą. Mogę ją jednak szczerze polecić. To jedna z pozycji które zapadają w pamięć. :)

sobota, 3 listopada 2012

"Przeznaczona" P.C. Cast + Kristin Cast

    Dosłownie przed chwilą skończyłam czytać dziewiąty tom cyklu "Dom nocy" i wciąż jeszcze próbuję sobie przypomnieć jak się oddycha. To była nieziemska wyprawa. Ale po kolei.
Zoey powraca z Zaświatów i ponownie musi zmierzyć się z Neferet. Mało kto wierzy Jej, że dotychczasowa Najwyższa kapłanka oddała się złu, i to nie byle jakiemu, bo samemu Białemu bykowi. Żeby było ciekawiej Neferet wprowadza do Domu nocy chaos, i sprawia, że Ci którzy niegdyś byli wiernymi sobie przyjaciółmi - teraz stają naprzeciwko siebie, do pomocy zostają bowiem zatrudnieni ludzie, co nie wszystkim jest na rękę. Do szkoły powracają również źli czerwoni adepci, którymi niejako opiekuje się Dallas, a którzy podporządkowani są oczywiście Neferet, i to pod groźbą śmierci. Książka zaczyna się smutno, gdyż dowiadujemy się o śmierci mamy Zoey, zresztą wokół tego zdarzenia oscylują dalsze wydarzenia. Nie ma jednak w tej książce samego zła. Pojawia się bowiem nowy bohater - Aurox będący narzędziem w rękach Neferet, które dostała od Białego byka, a który nie jest tym, kim się wydaje. Kiedy tylko wyczuwa w ludziach strach, czy na przykład gniew zmienia się z niewinnego chłopca w byka, gotowego zabić i zmiażdżyć wszystkich którzy staną mu na drodze. Jak już jednak mówiłam nie wszystko jest zawsze takie, jakie wydaje nam się że jest bowiem:

"...W Prawdziwym widzeniu 
Ciemność nie zawsze równa się złu 
Światło nie zawsze niesie ze sobą dobro."

    Nie będę zdradzała całej treści książki, bo odebrałoby to wszystkim frajdę z czytania. Myślę również, że ci, co czytali poprzednie tomy nie będą zawiedzeni i tak jak ja znajdą czystą przyjemność w spotkaniu ze starymi przyjaciółmi jakimi stali się bohaterowie tego cyklu. Przyznaję że dość dawno czytałam poprzedni tom i już zapomniałam jak strasznie brakowało mi tej ferajny: Damiena, Erin, Zoey, Shaunee, Stevie, a przede wszystkim Afrodyty, którą wszystkim zawsze gra na nerwach, a która moim zdaniem jest niezwykłą osobowością i dzięki niej mamy tu wiele zabawnych sytuacji, do których można zaliczyć choćby sprzeczki i słowne utarczki których w całej książce nie brakuje. Brakowało mi również stylu pisania autorek - piszą tak lekko, prosto i zrozumiale, ale jednocześnie jest jednak w ich stylu coś więcej, co sprawia, że nie umiem się od tych książek oderwać, a czego nie potrafię nawet na tę chwilę sprecyzować. A samo zakończenie?! Czytając ostatnie półtorej strony na zmianę śmiałam się i płakałam nie wierząc w to, co się właśnie działo! Przez to wszystko już nie mogę się doczekać kolejnego tomu - chyba już zresztą niestety ostatniego, jako że na oficjalnej stronie książki nie znalazłam informacji o kolejnych tomach. 
    Tak więc powiem tylko, że książka fantastyczna, wciągnęła mnie jak mało która pozycja ostatnio i już przebieram nogami by pędzić po tom dziesiąty żałując, że jeszcze się w polskim przekładzie nie ukazał. :)


niedziela, 28 października 2012

"Opactwo Northanger" Jane Austen

     Jest to trzecia książka Jane Austen po "Rozważnej i romantycznej" i "Dumie i uprzedzeniu" jaką przeczytałam, i pierwszą tej autorki którą się rozczarowałam.
     Katarzyna Morland to młoda kobieta  o niezbyt wysokiej pozycji społecznej, nie na tyle jednak niskiej, by uznać iż żyła w biedzie. To dziewczyna kochająca czytać książki, ufająca i święcie wierząca w ludzi, a także posiadająca ogromne pokłady wyobraźni mogące doprowadzić ją do zguby. Tak się składa, że dzięki swoim sąsiadom - państwu Allen - ma możliwość wyjazdu do Bath - większego miasteczka, w którym wreszcie może się pokazać, zaznać trochę rozrywki i nabrać obycia towarzyskiego. tu poznaje swoją przyjaciółkę Eleonorę Tilney i jej brata Henrego. Katarzyna uwielbia również stare zamki, kiedy więc nadarza się okazja by w takim pomieszkać - długo się nie zastanawia. Wyjeżdża więc do posiadłości Tilneyów, gdzie zakochuje sie w Henrym.
Książka ta w moim mniemaniu nie byłaby może taka zła, gdyby więcej się działo, a główna bohaterka miała bardziej wyrazisty charakter. Niestety, jedyne co mi się teraz pierwsze rzuca w oczy to jej naiwność.
     Tak naprawdę ciekawością zapałałam dopiero pod koniec książki, gdy Katarzyna nagle została niemal wyrzucona z zamku, a jej miłość do Henry'ego wystawiona na próbę, zarówno pod względem uczucia, czasu jak i odległości dzielącej kochanków.
     Mimo, że książka ta mnie nie porwała, cieszę się, że po nią sięgnęłam, gdyż pozwoliło mi to zobaczyć inną Jane Austen niż ta, którą do tej pory znałam.